Architektura modernistyczna i współczesna
Architektura przedwojenna, a nawet ta z okresu międzywojennego, to budynki utrzymane w stonowanej kolorystyce. W modernistycznej architekturze kolor współgrał idealnie z prostotą bryły. W przypadku renesansowych kamienic z wymyślnymi sztukateriami kolor był żywy, ale w dobrym smaku. Urokliwe ryneczki miast zbudowanych na średniowiecznych planach zaskakiwały feerią barw i wciągały w miejski gwar.
Kolorowe bryły z PRL
Inaczej jest w dzisiejszych miastach. Choroba dotyka przeważnie nieszczęsne osiedla z wielkiej płyty, powstałe zazwyczaj w okresie PRL-u. Dla mieszkańców tych osiedli okolica jest brudna, szara i niewesoła. Czy szara okolica warunkuje szare życie? Idąc tym tokiem rozumowania, władze gminne wpadają na prosty, a zarazem tak genialny pomysł, by pomalować czyjś świat. Przy okazji termomodernizacji lub remontu elewacji wybierają pastelowo słodki kolor, dorzucając jeszcze kilka pasów w poprzek – w innym, absolutnie niepasującym, odcieniu. Zamysł jaki kierował doborem barw jest zapewne znany tylko autorom.
Czy to zrekompensuje uroki życia w blokowisku? Na pewno uspokoi sumienia nielicznych. W końcu, jeśli już żyć w mrówkowcu, to chociaż wyglądając przez różowe okno. Jeśli spędzać kolejne lata w bloku z wielkiej płyty, to niech będzie on brzoskwiniowo-żółty. W ten sposób w miejski zgiełk wprowadzany jest dodatkowy hałas. Chaos informacyjny, natłok kolorów, które nie niosą ze sobą żadnego przekazu. Kakofonia, kicz i pogwałcenie zasad ładu przestrzennego. Powstają osiedla rodem z rysunku dla przedszkolaków, nad którymi Le Corbusier załamałby ręce.
Współczesna architektura do poprawki
Kiedyś było inaczej. Osiedle Tysiąclecia w Katowicach to jeden z przykładów, gdzie ten gigantyczny zespół (w pełni autarkiczny) tworzy regularny rytm bloków. Regularny ze względu na usytuowanie, jak i kolorystykę. Podczas remontu wprowadzono jedynie kosmetyczne zmiany.
Ucieczka od pastelozy nie jest niemożliwa. Ilekroć mamy do czynienia z budynkiem, którego projektant jeszcze żyje, dysponujemy nieocenioną pomocą. Konsultacje takie są jednak zjawiskiem wciąż zbyt rzadkim, by wpisały się w tradycję. Tymczasem architekt, który jest „ojcem” obiektu, niejednokrotnie na bieżąco śledzi wydarzenia związane z jego dziełem. Warto dołożyć wszelkich starań, by po latach nie zgubić głównej idei, która przyświecała temu projektowi.
- Paulina Patrylak
