
Grzegorz Piątek: Christian Kerez to szwajcarski architekt. Prawda?
Christian Kerez: Zawsze uważałem się za outsidera, ale za granicą wszyscy mówią mi, jak bardzo jestem szwajcarski.
A więc jest coś, co wyróżnia szwajcarskich architektów? Nie jest to tylko etykietka?
Myślę, że polega to na głębokiej świadomości procesu budowania, jego fizyczności, końcowego efektu projektowania; na świadomości materiału, technologii; na perfekcji detalu. Nie cierpię projektować detalu czy używać koloru jako celu samego w sobie. Nie interesują mnie gadżety i efekty specjalne, tylko wyrażanie podstawowych pojęć architektonicznych, takich jak przestrzeń czy światło. Wszystko powinno wychodzić od jednego pomysłu.
Minimalista?
Tak, moje budynki opierają się na redukcji. Szwajcarski minimalizm ma swój początek w latach osiemdziesiątych, był reakcją na retoryczność, historyczność architektury tamtych czasów, jest powrotem do rzeczywistości. Redukuję elementy, by mocniej brzmiało to co pozostanie, interesuje mnie ruch, konstrukcja, światło. Zaprojektowałem dom-bliźniak, którego jedyną konstrukcją jest pozałamywana w kilku miejscach ściana. Ale te załamania to nie kaprys. Gdyby ściana była prosta, nie utrzymałaby sama stropów, potrzebne byłyby dodatkowe podpory. Ta ściana ma też znaczenie przestrzenne – dzieli dwa mieszkania, a krzywizny kierują wzrok ku widokom na jezioro. A więc to jedna idea rozwinięta bez żadnych kompromisów. Dla mnie projektowanie polega na poszukiwaniu jednego pomysłu, któremu można dać się ponieść dalej.
Czy tak było z warszawskim muzeum?
Tak. W tym wypadku chodziło o to jak się odnieść do Pałacu Kultury mając do dyspozycji dość ograniczoną przestrzeń. Wybraliśmy kontrast. Pałac jest z zewnątrz rzeźbą, a wewnątrz dość normalnym wieżowcem biurowym. Chcieliśmy więc zaoferować budynek prosty na zewnątrz, ale ekscytujący w środku; horyzontalny w opozycji do strzelistości pałacu. Nie da się przekrzyczeć pałacu, ale można zabrzmieć wyraźnie dzięki kontrastowi. I uporządkować przestrzeń miejską. To udało się na przykład w Tate Modern – prosta, zdecydowana bryła wniosła porządek w chaos Londynu.

-
Adaptacja silosu na mieszkanie
Ołomuniecki silos nie został oswojony, lecz okiełznany: nie mamy do czynienia z typowym loftem, mieszkaniem bezkonfliktowo wpisującym się w historyczną tkankę architektoniczną, ale z radykalną interwencją, której najważniejszym elementem jest dominująca, przeskalowana nadbudowa więcej
-
Dynamicznie rozwijającą się karierę Żórawskiego przerwała wojna. Po wojnie nie odnalazł się on w nowej rzeczywistości tak dobrze, jak na przykład Pniewski więcej
-
Hala sportowa w Bieruniu
Budynek hali powstał w wyniku rozpisanego przez gminę ogólnopolskiego konkursu architektonicznego więcej
-
Bez dogmatu
Historia renowacji barokowych wnętrz wiejskiego kościoła w Czechach to kronika odważnych posunięć hierarchów, lokalnej administracji i upartych projektantów z praskiego studia Qubus Design. Mieszanka baroku z klasyką designu, a nawet aluzjami do islamu, nie jest czystą prowokacją, lecz manifestem kulturowej otwartości we wnętrzu, które służyć będzie nie tylko liturgii, ale i świeckim imprezom dla miejscowej, niekoniecznie katolickiej społeczności więcej
