W śródmieściu, podmiejskich blokowiskach, osiedlach-sypialniach są całe kilometry kwadratowe powierzchni, po których niemal nikt nie chodzi. Płaskowyże i pagórki, kioski, ptasie gniazda, miejscami dzikie łąki. Jak to możliwe, że tak wiele dachów pozostaje niewykorzystane? Poza Polska bywa inaczej, nawet w krajach o podobnym klimacie. To, że dach to znakomite miejsce na odpoczynek w wielkim mieście doceniają od lat mieszkańcy Szwajcarii.
W Zurychu od czterech lat organizowany jest doroczny festiwal, w czasie którego na dachach organizuje się różne wydarzenia oraz imprezy. Co ważniejsze, „piątą elewację” wielu budynków w Szwajcarii wykorzystuje się na co dzień. Na te różnice wskazują Małgorzata Kuciewicz i Simone De Iacobis. Architekci z grupy projektowej Centrala zorganizowali we współpracy z fundacją Bęc Zmiana i firmą Geberit cykl spotkań i spacerów po dachach warszawskich budynków pod hasłem Projekt Dachologia. Podczas ostatniego z trzech spotkań uczestnicy mieli okazję zobaczyć różne rodzaje dachów, w tym zielone ogrody- łąki na Pradze i Saskiej Kępie, wspiąć się m.in. na dach Muzeum Narodowego w Warszawie i pospacerować po tarasie wieńczącym Szklany Dom na Żoliborzu.
Modernistyczna bryła zaprojektowana przez Juliusza Żórawskiego w 1937 roku od początku miała użytkowy płaski dach z fantazyjnie ukształtowanymi nadbudówkami. Reprezentacyjna przestrzeń już przed II wojną światową była wykorzystywana jako miejsce imprez, a w 1948 właśnie w tym miejscu zorganizowane zostało przyjęcie na cześć odwiedzającego Polskę Pablo Picassa.
Modernizm postulował wykorzystanie płaskich dachów na kluby, miejsce spotkań, przestrzeń do ćwiczeń fizycznych czy choćby miejsce do opalania. W typowym bloku dach jest przestrzenią zamkniętą, dostępną głównie dla ekip remontowych i ewentualnie kominiarzy. Zdarzają się wyjątki. Na osiedlu, na którym mieszkam kilka lat temu dach jednego z budynków został przekształcony w tymczasowe kino. Pomysł się sprawdził. Szkoda, że pomyślany był jako jednorazowa akcja. Może jednak gdzie indziej uda się wykorzystywać przez dłuższy czas, choćby w letnie popołudnia. Zwykle na przeszkodzie stoi obawa pracowników spółdzielni przed możliwymi wypadkami i uszkodzeniem powierzchni dachu. Skoro jednak pomysł sprawdza się w Szwajcarii, może także w Polsce się sprawdzi?
W śródmieściu, podmiejskich blokowiskach, osiedlach-sypialniach są całe kilometry kwadratowe powierzchni, po których niemal nikt nie chodzi. Płaskowyże i pagórki, kioski, ptasie gniazda, miejscami dzikie łąki. Jak to możliwe, że tak wiele dachów pozostaje niewykorzystane? Poza Polska bywa inaczej, nawet w krajach o podobnym klimacie. To, że dach to znakomite miejsce na odpoczynek w wielkim mieście doceniają od lat mieszkańcy Szwajcarii. W Zurychu od czterech lat organizowany jest doroczny festiwal, w czasie którego na dachach organizuje się różne wydarzenia oraz imprezy. Co ważniejsze, „piątą elewację” wielu budynków w Szwajcarii wykorzystuje się na co dzień.
Na te różnice wskazują Małgorzata Kuciewicz i Simone De Iacobis. Architekci z grupy projektowej Centrala zorganizowali we współpracy z fundacją Bęc Zmiana i firmą Geberit cykl spotkań i spacerów po dachach warszawskich budynków pod hasłem Projekt Dachologia. Podczas ostatniego z trzech spotkań uczestnicy mieli okazję zobaczyć różne rodzaje dachów, w tym zielone ogrody- łąki na Pradze i Saskiej Kępie, wspiąć się m.in. na dach Muzeum Narodowego w Warszawie i pospacerować po tarasie wieńczącym Szklany Dom na Żoliborzu.
Modernistyczna bryła zaprojektowana przez Juliusza Żórawskiego w 1937 roku od początku miała użytkowy płaski dach z fantazyjnie ukształtowanymi nadbudówkami. Reprezentacyjna przestrzeń już przed II wojną światową była wykorzystywana jako miejsce imprez, a w 1948 właśnie w tym miejscu zorganizowane zostało przyjęcie na cześć odwiedzającego Polskę Pablo Picassa.
Modernizm postulował wykorzystanie płaskich dachów na kluby, miejsce spotkań, przestrzeń do ćwiczeń fizycznych czy choćby miejsce do opalania. W typowym bloku dach jest przestrzenią zamkniętą, dostępną głównie dla ekip remontowych i ewentualnie kominiarzy. Zdarzają się wyjątki. Na osiedlu, na którym mieszkam kilka lat temu dach jednego z budynków został przekształcony w tymczasowe kino. Pomysł się sprawdził. Szkoda, że pomyślany był jako jednorazowa akcja. Może jednak gdzie indziej uda się wykorzystywać przez dłuższy czas, choćby w letnie popołudnia. Zwykle na przeszkodzie stoi obawa pracowników spółdzielni przed możliwymi wypadkami i uszkodzeniem powierzchni dachu. Skoro jednak pomysł sprawdza się w Szwajcarii, może także w Polsce się sprawdzi?