Zagospodarowanie działki w podkrakowskim Burowie, malowniczo położonej na stoku łagodnego wzgórza w otulinie Jurajskiego Parku Narodowego, było zdeterminowane wieloma ograniczeniami wynikającymi z ochrony krajobrazu oraz warunków zabudowy. Plan miejscowy narzucał dwuspadowy dach o dziewięciometrowej kalenicy, określony kąt nachylenia połaci i niską intensywność zagospodarowania terenu. Architektowi udało się spełnić te wymagania, projektując niewielki, monolityczny korpus otoczony ryzalitami.
Ten efekt zwartej bryły potęguje układ świerkowych listew na elewacji – poziomy na ryzalitach, pionowy na pozostałych płaszczyznach. Jednorodna okładzina nie jest nawiązaniem do modnej w ostatniej dekadzie ironicznej gry z archetypiczną formą domu, lecz pomysłem inwestorów, wynikającym z chęci wtopienia budynku w okoliczny krajobraz oraz dążenia do zminimalizowania wizualnego oddziaływania dużych połaci dachu. Zależało im również na ukryciu rynien i rur spustowych w narożach (co było możliwe dzięki sporemu dystansowi między drewnianą ścianą wentylowaną a murem) oraz uniknięciu konieczności wykonania okapów. Widoczne usłojenie nielakierowanego syberyjskiego świerka i zróżnicowanie jego barwy, a także asymetryczny profil listew sprawiają, że światło na każdej płaszczyźnie odbija się inaczej.
Strefa wejściowa zaskakuje sekwencją kolejnych wnętrz – z obszernego podcienia wchodzi się do wiatrołapu, który dzięki bezramowemu przeszkleniu jest prawie niewidoczny. Dopiero otwierając kolejne, pełne drzwi, dostajemy się do wnętrza domu. Część dzienna, zlokalizowana na parterze, ma otwarty plan, jednak istnieje możliwość oddzielenia salonu i jadalni od gabinetów państwa domu za pomocą podwójnych, przesuwnych drzwi z satynowanego szkła.
W salonie dominuje ogromne, panoramiczne okno. Jego dostawa i osadzenie były największym wyzwaniem logistycznym i konstrukcyjnym w czasie budowy. Wszystkie okna zostały rozmieszczone tak, by kadrowały widoki zewnętrzne. Przeszklenie klatki schodowej skierowane jest na cyprysy rosnące na sąsiedniej działce, sypialnie dzieci na piętrze otwierają się na okoliczne sady, natomiast przez panoramiczne okno w głównej sypialni widać klasztor Kamedułów na Bielanach. Tarasy zewnętrzne i trawniki znajdują się na tym samym poziomie, co podłoga pomieszczeń, z których są dostępne. To efektowne i wygodne zarazem rozwiązanie było możliwe, ponieważ odprowadzenie wody ukryto pod konstrukcją tarasu. Betonowy, pomalowany na szaro cokół budynku jest tak niski, że niknie pod przystrzyżoną trawą.
Działkę ukształtowano tak, by wyeksponować bryłę domu. Teren przylegający do wielkiego okna w salonie został splantowany, co podkreśliło horyzontalny charakter parterowej części budynku, a jednocześnie „osadziło” go na zboczu. Z dwóch stron ten zielony taras wydzielony jest murami oporowymi z surowego betonu. Ograniczenia narzucone przez plan zagospodarowania przestrzennego oraz doświadczenie i kreatywność projektanta zaowocowały oryginalnymi, autorskimi rozwiązaniami przestrzennymi. Dopracowany projekt i stały nadzór nad realizacją sprawiły, że mimo różnych oszczędności, wynikłych w trakcie budowy, dom zachował całkowitą spójność, a architekt pozostał przyjacielem rodziny.