Zwodowany kilka lat temu wrocławski dom na wodzie przetarł szlak nietypowym inwestycjom. Pływające domy, do tej pory znane przede wszystkim z Holandii, Wielkiej Brytanii i Francji mogą pojawić się także w Polsce. Mają wiele zalet, a najbardziej oczywistą z nich jest możliwość przeprowadzenia się wraz z całym gospodarstwem, czy to do innej dzielnicy, czy do innego miasta. W romantycznych wyobrażeniach życie na wodzie to nieustanne wakacje. W dodatku nowe konstrukcje zapewniają komfort porównywalny z domem jednorodzinnym na stałym lądzie. Budowany przez firmę Abakus obiekt przypomina raczej modernistyczną willę niż staroświecką barkę. Piętrowa bryła będzie miała salon z przeszklonymi ścianami, normalnie wyposażoną kuchnię, a nawet coś w rodzaju piwnicy w prostokątnym betonowym kadłubie. Nie ma podwórza ani ogrodu, ale za to mieszkańcy będą mieli do dyspozycji obszerny taras na dachu.
Łyżka dziegciu, czyli wady domów na wodzie
Najważniejsze problemy z którymi muszą się zmierzyć inwestorzy zainteresowani pływającymi posiadłościami nie dotyczą samych konstrukcji, ale ich otoczenia. Pływającego domu nie można zakotwiczyć w dowolnym miejscu jak żaglówki. Potrzebna jest portowa infrastruktura, a tej brakuje w dużych miastach. Problem dotyczy Warszawy, ale i innych ośrodków. Tymczasem żeby mieszkać wygodnie na wodzie, trzeba podłączyć się do miejskich mediów. Technicznie nie jest to szczególnie trudne. Elastyczne przyłącza dostarczają wodę i odprowadzają ścieki. Przed zamarznięciem zimą chroni odsłonięte odcinki drut grzewczy. Niewielka przepompownia wystarczy, żeby zniwelować różnicę poziomów, gdy latem woda opadnie. Jeszcze łatwiejsze jest podłączenie do sieci elektrycznej. Ograniczeniem jest raczej brak miejsc. W stolicy domy na wodzie mogą zacumować w Porcie Czerniakowskim, niedawno zrewitalizowanym. To atrakcyjne miejsce służy jednak także innym grupom wodniaków, a jeden z brzegów leży w obszarze Natura 2000, więc nie może być zabudowany. Krótko mówiąc, brakuje miejsca. Trzeba się też liczyć z sąsiadami, port w wielkim mieście nie będzie tak cichy, jak mazurska zatoka.
Inne problemy wiążą się z codziennym życiem w domu na wodzie. Wyrzucanie śmieci, odbieranie poczty, parkowanie to tylko niektóre z potencjalnych problemów. Z korespondencją pocztową wiąże się jeszcze jeden kłopot – na jaki adres ma być kierowana? Pływające domy w świetle prawa są statkami, niezależnie od tego, czy wyposażono je w napęd, czy nie. Jako statki, nie mają adresu i nie mogą być miejscem zameldowania. Administracyjne trudności dotyczą zresztą wszystkich etapów takich inwestycji.
Wymogi techniczne są mniej dotkliwe. Najbardziej liczyć się trzeba z ograniczeniem wymiarów. Dom nie może być zbyt długi, ale najważniejsza jest jego szerokość. Musi wpłynąć do rzecznego portu. W Warszawie ograniczyło to maksymalną szerokość kadłuba do sześciu metrów.

-
Autorska Pracownia Projektowa IBEA Aleksandra Machowaska wpadła na pomysł innowacyjnego rozwiązania osiedla mieszkaniowego. Zespół 10 domów na wodzie zostanie zacumowany w Porcie Królewskim. Kto z Was chciałby zamieszkać na takiej pomysłowej barce? więcej
-
Co mają wspólnego House of Cards, społeczna odpowiedzialność, małe domy i schronienia dla uchodźców? To tematy warsztatów architektonicznych we Wrocławiu więcej
-
Małe, tanie domy, luksusowe wille, domy na wodzie – wszystkie można zbudować z prefabrykatów, przekonują autorzy albumu Prefab Architecture więcej
-
Simple House to dostępny w różnych wariantach projekt domu energooszczędnego z drewna i betonu, zaprojektowany przez Jakuba Szczęsnego. Pierwszy modułowy budynek został oddany do użytku w Konstancinie-Jeziornej więcej
