Twórczość Ernő Goldfingera, brytyjskiego architekta węgierskiego pochodzenia, przeżywa ostatnio drugą młodość. Zainteresowanie jego projektami, a szczególnie kontrowersyjnymi londyńskimi blokami Balfron Tower i Trellick Tower, które przez długie lata obrastały złą sławą miejsc nie nadających się do życia, rośnie. Nie tylko oba budynki zostały wpisane na listę obiektów chronionych, lecz także brytyjski National Trust wkrótce udostępni zwiedzającym urządzone przez Wayne’a i Tilly Hemingwayów w stylu końca lat sześćdziesiątych mieszkanie nr 130 na 24 piętrze wieży Balfron, mieszkanie, w którym przez dwa miesiące 1968 roku żyli Goldfinger i jego żona Ursula (http://www.theguardian.com/artanddesign/gallery/2014/sep/26/flat-130-in-the-balfron-tower-in-pictures).

Czy architektura modernizmu daje szczęście?
Zafascynowany twórczością i teoriami Le Corbusiera, kultywujący ideały przedwojennych modernistów, Goldfinger przekonany był o tym, że dobrze zaprojektowana architektura potrafi zmienić człowieka, potrafi go uszczęśliwić. Chciał tworzyć obiekty przyjazne dla ludzi i dla przyrody. Znany był z dbałości o detal, starannie dobierał kolorystykę, wnętrza swoich budynków wyposażał w niespodziewane szczegóły: cedrowe wykończenia balkonów, obramowane drewnem okna, które otwierają się do środka (nie jest to rozwiązanie częste na Wyspach), zwiększające przestrzeń użytkową przesuwne drzwi. Uważał wysokościowce za doskonałe rozwiązanie powojennego kryzysu mieszkaniowego i świetną alternatywę dla rozrastających się slumsów. W latach sześćdziesiątych w liście do brytyjskiego Guardiana Goldfinger napisał: “Cały sens budowania wysoko leży w oswobodzeniu dzieci i dorosłych by mogli rozkoszować się Matką Ziemią oraz w niepokrywaniu każdego jej fragmentu cegłami i zaprawą.” Te podniosłe słowa kryją bardzo praktyczne przekonania: architektura wysokościowa gwarantuje światło, którego nie zasłaniają inne budynki, a zielona przestrzeń, którą oszczędza się dzięki budowaniu w górę, staje się naturalnym placem zabaw i spotkań.
Paradoksalnie jednak architektura, która w założeniu twórcy miała dać ludziom wolność, dla większości mieszkańców stała się pułapką. Zaledwie kilka lat od powstania, w roku 1972, sprawy wymykały się już spod kontroli. Rosnąca przestępczość, brud i wandalizm, ciągłe awarie i rozwiązania, które okazały się niefunkcjonalne, wypędziły wszystkich, którzy mieli dokąd pójść. Reszta marzyła, by móc jak najszybciej ruszyć w ich ślady. Lecz choć negatywne społeczne skutki były aż nadto widoczne, budowy drugiego wieżowca, 31-pietrowej Trellick Tower, nie dało się już zatrzymać. I ona równie szybko jak Balfron stała się synonimem złej architektury mieszkaniowej, zaczęły pojawiać się postulaty jej wyburzenia.

Brutal z Londynu: betonowa Balfron Tower
Budynek Balfron Tower był pierwszym tak rozległym przedsięwzięciem w karierze Goldfingera. Oryginalny pomysł spodobał się władzom wschodniej dzielnicy: 27-piętrowy blok mieszkalny i osobno stojąca wieża z windami, na co trzecim piętrze połączona z głównym budynkiem korytarzami, mieścił się w przewidzianym budżecie. Brutalistyczna budowla, z charakterystycznymi dla tego stylu czystymi liniami i geometrycznymi podziałami powstała w 1967 roku i niemal od początku swojego istnienia wzbudzała kontrowersje. Surowy beton zwiększał wrażenie ciężkości bryły. Budynek wyraźnie dominował w przestrzeni dzielnicy, nie wpisywał się w jej dotychczasową zabudowę. Obawiano się wysokich kosztów eksploatacji. Ernő Goldfinger, próbując zamknąć usta krytykom, sam na krótko zamieszkał w Balfron i przez dwa miesiące urządzał huczne przyjęcia, przyjmował licznych gości, podkreślał pozytywne strony budynku, przekonywał niechętnych do swojej wizji. Jak się okazało, wszystko na nic.

Druga młodość drapaczy chmur: beton wraca do mody
A jednak od niedawna zainteresowanie obiema budowlami rośnie, a ich architektura jest coraz częściej doceniana i rewitalizowana. I choć dla wielu brzydota tych budynków jest niezaprzeczalna, inni uważają ich oryginalność za pociągającą, lub choćby wartą zachowania i uwzględniania w historii architektury. Nowych mieszkańców przyciągają dopracowane, odrestaurowane szczegóły, a także kultowy już status obu wież (nie bez znaczenia są też z pewnością niewysokie w porównaniu z wieloma innymi londyńskimi lokalizacjami czynsze). Dzięki wprowadzanym od lat osiemdziesiątych unowocześnieniom, poprawiła się jakość życia mieszkańców i wzrosło poczucie bezpieczeństwa. Ernő Goldfinger, do samego końca uparcie broniący obu wież, niestety nie dożył tej zmiany. Zmarł w Londynie w roku 1987 w wieku osiemdziesięciu pięciu lat, czując się zawiedziony i niezrozumiany.