Biblioteka Publiczna w Lublinie mieści się w malowniczym zespole budynków położonych na obrzeżach historycznego jądra miasta. Dwie poklasztorne, barokowe oficyny spięto w okresie dwudziestolecia międzywojennego wyższym trzykondygnacyjnym, poprzecznie do nich ustawionym budynkiem tworząc kameralny dziedziniec wejściowy i ogród na zapleczu działki. W latach czterdziestych do boku tego zespołu dobudowano sześciopoziomową bryłę magazynu książek. Na jubileusz stulecia działalności biblioteki zaplanowano i przeprowadzono kolejną rozbudowę – według projektu Bolesława Stelmacha, wybitnego lubelskiego architekta, wyróżnionego w 2010 roku najważniejszą polską nagrodą architektoniczną – Honorową Nagrodą SARP. Kompleks powiększono o podziemne magazyny i czterokondygnacyjny blok czytelni dobudowany do istniejącego magazynu od strony dawnego barokowego klasztoru ss. Wizytek.
W pracowni Bolesława Stelmacha oprócz statuetek nagród, oprawionych dyplomów i plansz konkursowych zwraca uwagę jego prywatna biblioteka. Wśród książek o architekturze od Jože Plečnika do Rema Koolhaasa wypatrzeć można co najmniej pięć tomów poświęconych pracom Tadao Ando: od promocyjnych wydawnictw albumowych, po zeszyty wypełnione rysunkami jego wysmakowanych detali architektonicznych. Projekty Ando – japońskiego perfekcjonisty odlewającego swoje zgeometryzowane budynki z idealnie gładkiego betonu, zrównanego przez niego rangą z ekskluzywnymi wykończeniami kamiennymi, są na pewno jednym z punktów odniesienia w pracy Stelmacha. Lubelska biblioteka też odlana została w betonie. Jej forma wynika z poszukiwania geometrycznego porządku w obiekcie, który z racji swej historii jest zlepkiem zróżnicowanych elementów.
Gra naturalnego światła – wpuszczanego przez całkowicie przeszklone ściany czy wąskie szczeliny okien, filtrowanego przez monumentalny portyk i przez delikatne drewniane lamele tworzy nastrój wnętrz. Trzy czwarte budynku ukryte jest pod ziemią. Zlokalizowano tam magazyny, salę konferencyjną i doświetloną poprzez betonową fosę czytelnię internetową. Każda z czterech nowych kondygnacji ponad poziomem terenu ma niewiele więcej niż sto metrów kwadratowych powierzchni. Rangi budynkowi nadaje portyk o długości dwudziestu i wysokości piętnastu metrów utworzony z betonowych prostokątnych kolumn wzdłuż najdłuższej bocznej fasady. Ten charakterystyczny element oglądany jest najczęściej w perspektywicznym skrócie, od strony ulicy, na tle historycznej zabudowy. Jego monumentalizm nie jest przytłaczający, a kompleks budynków bibliotecznych zyskuje kolejne opracowanie klasycznych motywów – po barokowych i modernistycznych w stylu lat trzydziestych dwudziestego wieku.
W projekcie lubelskiej biblioteki wyraźnie ujawnia się skłonność projektanta do architektury będącej współczesną wersją neoklasycyzmu. Jej zapowiedzi widoczne były we wcześniejszych jego realizacjach. W tym niewielkim budynku rozpoznać można, oprócz kolumnady, także uproszczone wersje podcieni, gzymsów, belkowań, negatywy lizen, czyli elementy klasycznego porządku uwolnione od postmodernistycznej dekoracyjności i ironii architektonicznych cytatów. Polska wersja tego języka jest w redakcji Stelmacha subtelniejsza od berlińskiej, skazanej na studiowanie Schinkla zamiast Tadao Ando. A w skali urbanistycznej Lublina mogłaby wręcz zamienić się w klejnot oprawiony w oryginalną historyczną zabudowę, gdyby zrealizowano w pełni wizję architekta.
Tymczasem projektant określa rozbudowę biblioteki jako „nieszczęsną”, z racji niesnasek z konserwatorami zabytków i bibliotekarzami. Mając na uwadze ich klasyczne i historyczne wykształcenie powinni byli odnaleźć się bez problemu w tej konwencji architektonicznej. Tymczasem ład w bibliotecznych katalogach i konserwatorskich rejestrach nie do końca przełożył się na zaufanie dla porządkującej przestrzeń roli architekta, poszukującego perfekcji i konsekwencji od ogólnej bryły aż po drobny detal.