Kynolodzy są w tej kwestii zgodni – Scooby-Doo jest dogiem niemieckim o żółtym umaszczeniu, o tyle osobliwym, że ma czarne łatki na grzbiecie, zazwyczaj niewystępujące u tej rasy. Najważniejsze jest jednak to, że kochają go dzieciaki. Najnowsze odcinki serialu „Brygada detektywów” właśnie ukazały się w Polsce i świetnie się sprzedają, a w październiku będzie miała premierę nowa pełnometrażowa animacja „Scooby-Doo! Epoka pantozaura”. Gdy byłem świadkiem kłótni dwójki dzieciaków o ostatnią płytę „Scooby-Doo! i mumia”, zapytałem, dlaczego tak szaleją na punkcie tego psa. – Bo jest strasny i smiesny! – odparła uczestniczka awantury.
Kultowy psi bohater
I nie mogła lepiej tego ująć. Dokładnie tak wymyślił psa twórca kreskówki, dziś 73-letni Fred Silverman, wówczas dyrektor programowy stacji CBS odpowiedzialny za pasmo dla dzieci. W 1969 roku Silverman – znudzony dominującymi w Ameryce animacjami o superbohaterach – zapragnął stworzyć zupełnie inną bajkę. Gdy pewnego dnia w samolocie usłyszał piosenkę Franka Sinatry „Strangers in the Night”, a konkretnie ostatnią frazę „Doo Be Doo, Be Doo”, wymyślił gadającego po ludzku czworonoga o imieniu Scooby-Doo.
Tak narodził się kultowy dziś psi bohater. Producentami wykonawczymi projektu zostali twórcy „Flinstonów”, czyli duet Hanna-Barbera, zaś odpowiedzialnym za narysowanie bohatera oraz jego przyjaciół został przyjaciel Silvermana i główny rysownik studia Iwao Takamoto. Jego znajomy miał doga niemieckiego, o którego odwadze wielokrotnie opowiadał w towarzystwie. Rysownik chciał zakpić z kolegi, narysował więc doga, który jest tchórzem i obżartuchem. Reszta bohaterów to: blondyn Fred – przystojniak z college’u w białym sweterku i z apaszką na szyi, Velma – klasyczna okularnica, która pozjadała wszystkie rozumy, Daphne – kokietka w fioletowych sukienkach i Kudłaty (właściciel Scooby’ego) – klasowy fajtłapa.