Oddany do użytku w czerwcu tego roku gmach Sądu Rejonowego w Rzeszowie otacza dziś rozległa przestrzeń, która podkreśla jego monumentalność, a betonowy portyk budynku otwiera się na wielką pustkę niczym w projekcie Sądu Najwyższego w Brasílii Oscara Niemeyera lub podobnym założeniu autorstwa Le Corbusiera w Czandigarze w Indiach. W przyszłości, zgodnie z planem miejscowym z 2001 roku, między ulicami Kustronia, Rejtana a Dołową, na wschodnich obrzeżach miasta, powstać ma nowe centrum administracyjno-prawne. Na tym obszarze, nazwanym roboczo Temidą, zaplanowano siedziby rozproszonych dotąd rzeszowskich sądów, komendę miejską policji, główne archiwum i wydział prawa uczelni wyższej. Z rozmachem powojennych demiurgów wyrysowano tu kwartały i szerokie piesze aleje dochodzące do centralnego, okrągłego palcu o średnicy 65 metrów – to zupełnie odrębne założenie wśród okolicznych osiedli z wielkiej płyty. Na razie jednak zrealizowano tylko budynek sądu rejonowego, który dotychczas mieścił się aż w 7 różnych obiektach, w tym w rzeszowskim zamku. Projekt gmachu wyłoniono w ogólnopolskim konkursie jeszcze w 2003 roku, ale liczne perturbacje pokonkursowe i przetargowe przesunęły rozpoczęcie budowy do 2007 roku. Inwestor, czyli Ministerstwo Sprawiedliwości, zwycięską koncepcję Marka Budzyńskiego uznał za zbyt kosztowną. Początkowo żądał wprowadzenia poprawek w projekcie, aby obniżyć koszty budowy szacowane na 50 milionów złotych. Na to jednak architekt nie wyraził zgody. W jego projekcie sąd miał od dwóch do trzech kondygnacji i zajmował całą działkę, kwestie doświetlenia rozwiązano poprzez wiele szklanych świetlików, zaś na dachu miał znaleźć się ogród – podobnie jak w warszawskim BUW-ie. Na wyborze pracy Tomasza Koniora, która zajęła II miejsce, zaważyły ostatecznie negatywne głosy użytkowników Sądu Najwyższego w Warszawie autorstwa pracowni Budzyńskiego (jak tłumaczy rzecznik prasowa rzeszowskiej instytucji, uważali oni, że budynek jest bardzo drogi w utrzymaniu i nie do końca funkcjonalny). Paradoksalnie, realizacja projektu Koniora kosztowała ponad 70 milionów złotych.
Nadesłane na konkurs prace formalnie niewiele się od siebie różniły, z wyjątkiem „zielonej” koncepcji Budzyńskiego. Wszystko przez restrykcyjny plan miejscowy, który narzucał wygląd bryły: miała ona szczelnie wypełniać znajdujący się na tyłach ulicy Kustronia kwartał o bokach 70 na 70 metrów, wysokość nie mogła przekraczać trzech kondygnacji, więcej pięter dopuszczano jedynie w środku bloku. Przewidziano też podcienia od południa i zachodu (wzdłuż przyszłych alei), zaś południowo-zachodni narożnik z wejściem głównym musiał mieć półkoliste wcięcie, aby wpasować w nie projektowany okrągły plac. Już na wstępie narzucono więc bardzo klasyczną formę budynku. Śląscy architekci zdecydowali się podążyć tym tropem i dodali jeszcze więcej klasycznych elementów. Najciekawsze wydaje się zestawienie ich ze współczesnym surowym betonem, z którego pierwotnie miał być wykonany cały budynek (z powodu oszczędności na elewacjach zastosowano bloczki betonowe o łupkowej fakturze).
Pod tą dość tradycyjną i zachowawczą powłoką gmach kryje jednak prawdziwą innowację – rozplanowanie funkcjonalne, które może być wzorem dla wszystkich nowoczesnych sądów w Polsce. Autorom udało się rozdzielić drogi trzech podstawowych grup użytkowników: petentów, sędziów i skazanych. Wszystko dzięki przemyślnemu rozmieszczeniu 32 sal rozpraw, które ukryto w ramionach pięciokondygnacyjnej bryły na planie krzyża wycofanej w stosunku do okalającej jej trzykondygnacyjnej bazy. W jej centrum znajduje się walec z betonową klatką schodową oraz windami dla interesantów. Sędziowie wchodzą do sal rozpraw z przeciwnej strony, gdyż ramiona krzyża stykają się z niższą częścią budynku mieszczącą pokoje biurowe i administracyjne. Skazani wprowadzani są osobnym wejściem i klatką schodową, do gmachu zaś przywożeni przez bramę prowadzącą na jeden z trzech dziedzińców (pozostałe służą pracownikom jako przestrzeń rekreacyjna i dodatkowy parking). Czytelne rozplanowanie wszystkich stref ułatwia orientację w tej rozległej przestrzeni.
Rzeszowski budynek, ubrany może w trochę zbyt majestatyczny kostium klasycyzującego modernizmu, to obok niedawno ukończonego Sądu Okręgowego w Katowicach największy tego typu obiekt wybudowany w Polsce w ostatnich latach. Oby władzom miasta udało się zrealizować śmiałe plany stworzenia dla niego odpowiedniego kontekstu. Jeśli kolejne gmachy również będą wyłaniane w konkursach, jest szansa, że powstanie tu kompleks o podobnym charakterze co otwarte w zeszłym roku City of Justice w Barcelonie projektu Davida Chipperfielda.
Założenia autorskie:
Obowiązujący dla tego obszaru plan miejscowy stoi w silnym kontraście z zastanym krajobrazem. Kreuje całkowicie odmienny zamysł urbanistyczny. Wśród typowych osiedli mieszkaniowych, na skrzyżowaniu abstrakcyjnie wyznaczonych ciągów pieszych, wokół przyszłego okrągłego placu ma powstać zespół publicznych gmachów. Precyzyjne regulacje mają gwarantować spójność i konsekwencję dla długotrwałej inwestycji. Kolejne paragrafy określają nie tylko przeznaczenie czy obowiązujące linie zabudowy, ale również artykulację brył, ich skalę, lokalizację wejść, wielkość podcieni i gzymsów. Budynek sądu stanowi pierwszy zrealizowany fragment tego założenia. Obiekt szczelnie wypełnia kwadratową działkę. Symetryczny i regularny w swej geometrii nawiązuje do klasycznych założeń. Solidny i zwarty wyróżnia się czytelną strukturą czterech skrzydeł, trzech dziedzińców i monumentalnym holem poprzedzonym portykiem z kolumnadą. Przeszklona, łukowa fasada wejściowa podkreśla relację z przyszłym okrągłym placem. Najważniejsze decyzje projektowe podporządkowano logice i funkcjonalności. W efekcie powstał nowatorski model przestrzenny odpowiadający specyfice budynku, a przy tym podkreślający jego rangę i charakter. To pierwszy w Polsce sąd pozwalający na całkowite odseparowanie ruchu sędziów, interesantów i skazanych. Ten zamysł eliminuje uciążliwe kolizje występujące dotychczas w obiektach tego typu. Dominującym materiałem zarówno na elewacji, jak i wewnątrz przestrzeni publicznych jest beton. Gładź precyzyjnie wylanych płaszczyzn kontrastuje z szorstką powierzchnią bloczków fasadowych. Naturalna zieleń wypełni wkrótce przestrzeń dziedzińców i wewnętrznych, narożnych atriów, tworząc miejsca odpoczynku dla użytkowników obiektu.
Tomasz Konior

-
Nowe schronisko Monte Rosa w szwajcarskich Alpach to nie byle gratka dla miłośników narciarstwa skiturowego, ale też architektury. Powstało na wysokości 2883 metrów, u podnóża szczytu Dufour. więcej
-
Balthasar Burkhard słynie z czarnobiałych, wielkoformatowych serii fotograficznych. więcej
-
Vera Lutter jest znana ze swych monumentalnych, czarnobiałych fotografii przestrzeni miejskich. Jej zdjęcia to negatywy, powstające w przekształconych w camera obscura pomieszczeniach. Odrealnione obrazy miast, tworzone przez artystkę, są rozpoznawalne na całym świecie więcej
-
Celem konkursu jest promocja najlepszej architektury miejskiej, zrealizowanej w okresie Trzeciej Rzeczypospolitej oraz pobudzenie wrażliwości społecznej na kształt naszego otoczenia. więcej
