Zakładał on utworzenie wzdłuż Wisły „korytarza ekologiczno-sportowego” – łańcucha nadrzecznych obiektów sportowych i terenów rekreacyjnych, z kulminacją w postaci „centrum olimpijskiego” w miejscu Stadionu Dziesięciolecia. Idea ta, kilkakrotnie powracająca w ciągu ostatniej dekady, w 1999 roku opublikowana została nawet w formie sfinansowanej przez samorząd broszury.
W czasie gdy przetaczały się kolejne burze nad Stadionem Narodowym, Zabłocki wydał książkę – podsumowanie dotychczasowego dorobku. W samą porę. Ząb czasu mocno już nadgryzł wybitne obiekty, które wyszły spod ręki architekta w latach PRL-u: halę gier AWF, salę tenisową Mera czy ośrodek przygotowań olimpijskich w Warszawie, ośrodki sportowe w Koninie, Puławach, Zgorzelcu. Niedoszłe dzieło życia – Warszawa Olimpijska – po raz ostatni została chyba wzięta na poważnie. Utopia Zabłockiego przegrała z operatywnością i wiarygodnością biznesową międzynarodowych konsorcjów – to one budują dziś wielotysięczne stadiony.
Opracowując publikację, architekt wykonał kawał ciężkiej pracy za przyszłych badaczy dwudziestowiecznej architektury polskiej, gromadząc w jednym tomie bogatą dokumentację rysunkową i fotograficzną, dane liczbowe i opisy obiektów, szczegółowy życiorys i katalog zrealizowanych oraz zaniechanych projektów. Miłośnicy anegdot znajdą między wierszami także trochę smaczków z życia codziennego architekta w Polsce Ludowej. (…)
Zabłocki nie był oczywiście szeregowym architektem. Po pierwsze, zajmował się bardzo specyficzną dziedziną – wielkoprzestrzennymi budynkami sportowymi. Choć dotyczyły go ograniczenia finansowe czy technologiczne, nie pozostawił po sobie ani jednego wielkopłytowego bloku i powtarzalnego pawilonu. Projektował unikaty, obiekty o ekspresyjnej, autorskiej formie.
Po drugie, był nie tylko architektem, ale i gwiazdą sportu: wieloletnim reprezentantem Polski, mistrzem olimpijskim w szermierce. Jeśli do sukcesów w obu dziedzinach dodać efektowną i sławną żonę, aktorkę Alinę Janowską, świetną prezencję i piękny dom własny na elitarnym, warszawskim Żoliborzu, mamy do czynienia nie z szarakiem z Miastoprojektu, lecz architektoniczno-sportowym celebrytą. W książce nie znajdziemy jednak smacznych opisów życia towarzyskiego, anegdot z zagranicznych wojaży czy dykteryjek o ograniczonych dygnitarzach. Zabłocki skupił się na suchych i fachowych informacjach – faktach, datach, personaliach, rozmiarach elementów konstrukcyjnych.
Z oczywistej przyczyny – braku badawczego dystansu – książka nie zawiera też krytycznej analizy dorobku architekta. Rozważania teoretyczne, zawarte we wstępie, wywiadzie oraz przemycone w opisach poszczególnych projektów są bardzo ogólne. Tymczasem w przypadku architektów takich jak Wojciech Zabłocki, epatujących ekspresyjną formą i inżynierskimi wyczynami zawsze nasuwa się pytanie, ile w tym racjonalizmu, ile intuicji? Zabłocki stoi po stronie „wiary i czucia”, ale są to jedynie deklaracje. Można też zapytać ile w projekcie inwencji architekta, a ile wkładu inżyniera. A miał Zabłocki szczęście do pracy z najlepszymi polskimi konstruktorami, takimi jak Wiktor Humięcki czy współtwórcy świętej pamięci Supersamu Stanisław Kuś i Wacław Zalewski.
Opracowanie ma nieocenioną wartość dokumentalną. Większość wybitnych polskich architektów starszego pokolenia pozostawia po sobie rozproszone archiwa. Gros dokumentacji wylądowało na śmietnikach po likwidacji państwowych biur projektowych. Jeśli gwiazdy polskiego modernizmu doczekują się monograficznej wystawy, jak Jadwiga Grabowska-Hawrylak albo Henryk Buszko i Aleksander Franta, to nie ukazuje się solidny katalog czy monografia, a co najwyżej cienkie broszurki. W efekcie w hasłach encyklopedycznych i artykułach powtarzają się te same, nieudokumentowane informacje oraz błędy w datowaniu czy atrybucji. Dorobek Zabłockiego został już na szczęście usystematyzowany przez niego samego. Teraz czeka na krytyczną monografię niezależnego eksperta. Sam architekt powinien się zaś zabrać za spisanie smacznych memuarów.

-
Vera Lutter jest znana ze swych monumentalnych, czarnobiałych fotografii przestrzeni miejskich. Jej zdjęcia to negatywy, powstające w przekształconych w camera obscura pomieszczeniach. Odrealnione obrazy miast, tworzone przez artystkę, są rozpoznawalne na całym świecie więcej
-
Celem konkursu jest promocja najlepszej architektury miejskiej, zrealizowanej w okresie Trzeciej Rzeczypospolitej oraz pobudzenie wrażliwości społecznej na kształt naszego otoczenia. więcej
-
Wieżowiec Taipei 101 w mieście Tajpej, stolicy Tajwanu. Mający 508 metrów gigant jest dzisiaj najwyższym budynkiem na świecie. Jego projektantom przyszło się zmierzyć z problemami trudnych warunków posadowienia (jakość gruntu określono jako niezadowalającą), silnych wiatrów (tajfuny występują tu kilka razy w roku) i trzęsień ziemi (działka jest położona około 200 metrów od linii uskoku tektonicznego). Budynek należało wyposażyć w specjalny system tłumienia drgań i kołysania, by zapewnić możliwie jak największy komfort dziesięciu tysiącom jego użytkowników. Jednocześnie do poruszania się między wszystkimi 101 kondygnacjami przeznaczono 61 wind, z czego dwie, zapewniające dojazd na najwyżej położone piętra osiągają rekordowe szybkości, potwierdzone wpisem do Księgi Rekordów Guinessa. więcej
-
Czwarta edycja konkursu ŻYCIE W ARCHITEKTURZE. Finał odbył się w siedzibie SARP-u w Warszawie, 10 stycznia więcej
