Festiwal odbywał się w dwóch miejscach. Główne to Strefa Tymienieckiego - melancholijny pejzaż zespołu XIX-wiecznych fabryk włókienniczych Księży Młyn. Strefa Śródmieście natomiast to organizowane w galeriach i w przestrzeni miasta wystawy towarzyszące. Sprawdzony w zachodnioeuropejskich prezentacjach dizajnu podział obszaru wystawienniczego, bogaty program wykładów, nastrój wielodniowego święta i wreszcie urządzona ikonami dizajnu kawiarnia, która na stałe pojawiła się przy Tymienieckiego, dopełniają obrazu światowego festiwalu, jakim stał się Łódź Design. Jego celem jest przegląd trendów, spotkanie środowisk projektowych i prezentacja projektowania – od form użytkowych przez grafikę, po modę i architekturę. Pączkujące w sieci blogi z wizualizacjami i zdjęciami produktów budzą przekonanie o boomie polskiego dizajnu, ale też chęć zobaczenia obiektów na żywo, dotknięcia, wypróbowania. Łódzki festiwal staje się więc długo oczekiwaną, doroczną okazją skonfrontowania coraz większej obecności wzornictwa w czasopismach i internecie z jego rzeczywistymi walorami.
Na łódzkich pokazach nie zobaczymy jednak projektu lokomotywy czy nawet ceramiki łazienkowej. Prezentowany tu dizajn w większości nie spełnia praktycznych potrzeb, oprócz potrzeby piękna, poszukiwania zagadki czy dziwności. Dorosłym ludziom nikt nie opowiada bajek. Nikt, oprócz przedmiotów. Wystawa Upstream/Design Tales takie narracyjne przedmioty gromadzi. Obiekty wymykające się definicjom wzornictwa przemysłowego. Zaprezentowane projekty nie są w żadnym wypadku uniwersalne, nie troszczą się też o potrzeby masowego odbiorcy. Jeżeli są produkowane seryjnie, to w bardzo krótkich seriach, a poszczególne przedmioty różnią się między sobą. Są osobiste, często dziwne - pisze w programie jednej z trzech głównych wystaw festiwalu jej kuratorka, Agnieszka Jacobson-Cielecka. Na czym polega narracyjny charakter współczesnego dizajnu? Przez częściową deformację w trakcie tworzenia projektant uświadamia, jak powstaje przedmiot ze szkła (Melt Bottle, Agnieszka Bar). Dzięki niby-uszkodzeniom (siateczka pęknięć) widać kruchość i nietrwałość tworzywa (Break-time!, Agnieszka Bar). Przewrotne użycie materiałów – drewno jak tkanina (Wooden Carpet, Elisa Strozyk) – pokazuje je w nowym świetle. Dodanie intrygującego elementu dekoracyjnego do czysto użytkowej rzeczy (frędzle do hamaka, Nest Hammock, IEVA LAURINA) zamienia go w dynamiczną rzeźbę, sprawiając przyjemność patrzącemu i nie ujmując nic z praktyczności przedmiotowi. Szklana Misa miss_polonia’09 Magdaleny Trzcionki jest zabawą z procesem projektowania i konstruowania. Lekkie rozdarcie brzegu naczynia w trakcie powstawania uzmysławia prawdę o materialności, elastyczności i kruchości szkła.
Dizajn na granicy sztuki, generujący intrygujące i atrakcyjne przedmioty pozbawione funkcji użytkowej, istniał od zawsze na marginesie wzornictwa przemysłowego, jednak ostatnio szczególnie silnie interesuje projektantów. Czy jest to wynik popytu zniechęconych wysokimi cenami dzieł sztuki kolekcjonerów? Czy potrzeba nowych „porcelanowych figurek“ we wnętrzach współczesnych mieszczan? A może charakterystyczna dla naszych czasów rozbudowana potrzeba zabawy, zarówno u twórców, jak i odbiorców? Zapewne wszystko po trochu. Efekty twórczości projektantów-artystów doczekają się podsumowań historyków sztuki, na razie stymulują nowy trend pielgrzymowania na festiwale dizajnu i autentyczne zainteresowanie odbiorców sztuki.
Druga z wystaw głównych, Non object ive, której kuratorem został działający w USA i w Polsce ceramik Marek Cecuła, była perełką wśród prezentacji festiwalowych, przez wielu przyjmowaną słowami: nie miałem pojęcia, że tyle się dzieje w porcelanie. Pokazano prace projektantów wykorzystujących rzadko stosowane dotąd techniki, używających ready mades, łączących przemysłowe technologie i estetykę z rzemieślniczą robotą, tworzących unikaty przez deformację. Dokładne przyjrzenie się wybranym przez Cecułę przedmiotom uświadamia, jak ekscytującą materią jest tradycyjna porcelana i jak nowoczesne powstają z niej produkty. Bywają czysto użytkowe (wyciskarka do cytrusów połączona z filiżanką, Maya Vinitsky), narracyjne (talerz w sceny rodzajowe z kominem elektrowni jądrowej, Paul Scott) albo wręcz pełnią funkcję krytyczną (porcelanowe figurki z karabinem Judith van den Boom oraz Eleanora Orly Edlavitch; minutnik w kształcie granata, Martin Bu).
Trzecia z wystaw głównych, prezentująca prace współpracujących z Tomkiem Rygalikiem twórców hiszpańskich, nieco straciła na atrakcyjności ze względu na panujący na ekspozycji estetyczny chaos. Ekspresyjne formy ekspozytorów zdominowały ustawione na nich obiekty. Dokładne przyjrzenie się i odczytanie sensów niesionych przez przedmioty było możliwe raczej przy spokojnym przestudiowaniu zdjęć w festiwalowym katalogu.
Z wydarzeń towarzyszących festiwalowi warto odnotować drugą edycję konkursu dla młodych dizajnerów Make Me!. W tym roku zwyciężyła go Paulina Lis, która zaprezentowała elastyczną mydelniczkę. Wokół eksponatu gromadziły się spontaniczne grupy dyskutujące nad sensownością uhonorowania przez jury projektu odpowiadającego na problem grzechotania wymydlonego mydła w tradycyjnej, sztywnej mydelniczce, zwłaszcza w epoce mydła w płynie. Na wystawie pokazywano prototypy, a nie plansze, co wydaje się trafne, jeśli weźmie się pod uwagę względy wystawiennicze i popularyzatorskie.
Prototypy można było zobaczyć również w ramach prezentacji polskich szkół projektowania. Ta ekspozycja była jednak nierówna, uświadamiała, jak różny poziom mają poszczególne uczelnie. Zdecydowanie wybijała się spójna tematycznie i interesująca wizualnie prezentacja ekodizajnu z krakowskiej ASP.
Tłumy zgromadził podróżujący przegląd filmów o architekturze ArchiFilmFest, którego gościem był Daniel Libeskind. Spotkanie z pochodzącym z Łodzi starchitektem bardzo dobrze wpisało się w miejsce i atmosferę festiwalu oraz w klimat ambitnych planów rewitalizacji tkanki architektonicznej miasta. Na oczach dziennikarzy Daniel Libeskind i prezydent Łodzi podpisali list intencyjny dotyczący zaprojektowania budynku dla miasta.
Festiwal Łódź Design jest imprezą satysfakcjonującą i pożyteczną, istnieje tylko jedno małe ale: irytująca maniera nazywania wszystkiego po angielsku. Wystawy: My Way, Design Tales, konkurs dla młodych projektantów Make Me!… Czy naprawdę musimy tak ułatwiać życie przybyszom z krajów anglosaskich? Czy wciąż jest to wyraz polskiego kompleksu, który każe nam wierzyć, że towar nazwany w obcym języku sprzedaje się u nas lepiej?

-
TIC TAC jest praktycznym i efektownym połączeniem półki i fotela zarazem. Designerski mebel zaprojektowała włoska firma CAMPEGGISRL. Po prostu siadasz na półce jak na fotelu, wyciągasz książkę i już. więcej
-
W kolekcji Designhypeinc pojawiła się seria nietypowych bransolet. Są na nich wytłoczone linie metra największych metropolii świata. Metalowa biżuteria pozwoli szybko odnaleźć się zakamarkach podziemnej kolejki. więcej
-
Wśród banalnych zakładek do książek nowy produkt izraelskiej firmy Peleg Design wyróżnia się nowatorskim podejściem do tematu. Zipmark jest nie tylko funkcjonalny, ale i zabawny. Idealny prezent dla bibliofili-gadżeciarzy. więcej
-
Najnowszy produkt firmy Leuke łączy prostotę i funkcjonalność. Zestaw do rozpylania soku bezpośrednio ze świeżych owoców pozwala zamienić je w wygodny dozownik. więcej

- DESIGN: To półka czy fotel? Ten designerski mebel łączy jedno i drugie
- DESIGN: Design dla miłośników metra. Nietypowe bransolety z…mapą linii
- DESIGN: Książka na Suwak? Literacki design prosto z Izraela
- DESIGN: Spray do cytrusów. Jak zamienić owoc w…dozownik
- DESIGN: DESIGN prosto z bajki. Seria kolorowych lamp do pokoju dla dzieci